<Dźwięk szufli kopiącej ziemię>
Uwaga, odkopuję temat. Minęło już trochę od premiery nowej części. Opowiedzcie co wam się podobało, a co nie. Pozwólcie, że zacznę.
[SPOILERY, JEŻELI KTOŚ NIE OGLĄDAŁ, NIE CZYTA PONIŻEJ]
Plusy:
-Kylo Ren - jedni go szanują, inni nie, ja bardzo polubiłem tą postać. Widać, że niezły z niego wariat, umie dobrze władać mocą i niejedno jeszcze odwali,
-Powrót postaci ze Starej Trylogii - mimowolnie gęba mi się cieszyła gdy na ekranie pojawili się Han Solo z Cheewbaccą, ponadto obiecująco szykuje się powrót Luke'a do gry o władzę nad galaktyką. Nie zapominajmy oczywiście o Lei, C-3PO i R2-D2,
-Najwyższy Porządek - Minęło ponad ćwierć wieku między akcją części VI, a VII, więc resztki Imperium miały czas, aby się zreorganizować i zyskać wpływy. I udało się to im. Najwyższy Porządek prezentuje się świetnie, podoba mi się, że korzystają ze zmodernizowanego sprzętu pierwowzoru. Kylo Ren i Generał Hux to tacy Vader i Tarkin v2, o dziwo mi to nie przeszkadzało, wręcz ciekawie się oglądało ich rywalizację między sobą, no i tajemniczy Wódz Snoke rozpala wyobraźnię - Plagueis czy nie?
-TR-8R - czyli najbardziej lojalny First Order Trooper w galaktyce. Chociaż pojawił się na kilka chwil i niestety zginął, to jak dla mnie wygrał całe Star Warsy. "TRAITOR! <chore spiny bronią>"
Minusy:
-Kopiwklejki dookoła - czasami można było odczuć wrażenie, że gdzieś się już to widziało... Ano widziało, w części IV. Rozumiem, że Abrams chciał uderzyć w sentyment, ale bardziej mu wyszedł odgrzewany kotlet,
-Nowa Republika - w Nowej Trylogii widz był wprowadzony w sytuację polityczno - ekonomiczną danego okresu, w części VII czegoś takiego nie było. Nowa Republika pojawiła się na ekranie przez kilkanaście sekund żeby oberwać od Starkillera. No i na co to komu i w jakim celu?
-Obrona bazy Starkiller - Skoro zaczęliśmy już mówić o Starkillerze, to warto wspomnieć o obronie superbroni. Wydaje mi się, że spadkobiercy Imperium powinni wiedzieć, że dwie Gwiazdy Śmierci zostały zniszczone właśnie przez niedoskonałą defensywę. 30 lat później sytuacja się powtarza - pole ochronne zostaje wyłączone, kilka myśliwców Ruchu Oporu wpada na planetę i niszczy wszystko w cholerę. Zaraz zaraz. No ja przepraszam bardzo, w jednej ze scen można zobaczyć potencjał bojowy tej planety, a mimo to kilku rebeluchów i tak robi sieczkę. No ok,
-Kapitan Phasma - Tjaaaa, zapowiadający się badass i dowódca pozbawiony skrupułów z mistycznym chłodem okazuję się zwykłą lamą. Pojawia się zaledwie w trzech scenach, nic specjalnego nie robi, no i ostatecznie poddaje się bez wystrzału oraz wyłącza bez protestów pole ochronne planety. Czekałem na nowego Bobę Fetta w kobiecej skórze, a dostałem lochę, która tylko potrafi ostro mówić. Mam nadzieję, że w następnych częściach jej postać nabierze potrzebnych jej cech.
Podsumowując - mimo tego, że połowa rzeczy została powielona z poprzednich części, to i tak dobrze mi się oglądało. Nie zabrakło wielu smaczków dla fanów uniwersum. Abrams otworzył za dużo wątków i nie zdążył ich zamknąć, no ale raczej stanie się to później. Muzyka była znośna, lecz brakowało mi takiego mocnego przypieczętowania sceny motywem muzycznym, tak jak było to z wariantami The Force Theme lub Imperial March w poprzednich częściach. Na sam koniec warto wspomnieć w naszych sercach przemytnika Hana Solo, który tym razem nie strzelił pierwszy i tak trochę nie wyszło mu to na dobre. Rest In Pepperoni.